środa, 25 stycznia 2017

Sowie opowieści #34 Louise O'Neill - Sama się prosiła


Każda historia ma swój początek i koniec... Tak zawsze myślałam, lecz Louise O'Neill otworzyła mi oczy i popukała palcem w czoło. „Sama się prosiła” porusza bardzo ciężką tematykę, ale spotykaną w dzisiejszych czasach. Muszę przyznać, że historia wstrząsnęła mną oraz nie pozwoliła zapomnieć o sobie przez wiele dni. Nie wiem czy kiedykolwiek o nie zapomnę. Najważniejszym pytaniem jest: Czy ja na pewno chcę zapomnieć? Nie. Dlaczego? Zaraz się wszystko wyjaśni. Zapraszam na recenzję kolejnej, poruszającej książki ze stajni Feeria Young. „Sama się prosiła” aż krzyczy o czytelniczą uwagę.

Zrywając się z krzesła, zrzucam na podłogę piórnik Josephine. Udaję, ze nie słyszę, jak piszczy oburzona. Sama może go podnieść, głupia suka.


Fabuła

Emma O'Donovan jest piękna, bystra, popularna i większość dziewczyn chce być jak ona. Jedna królowa, która ma pomocnice na każde zawołanie. Całość uzupełnia wielkie grono przyjaciół. Przed Państwem życie jak z bajki. Do czasu. Po jednej z imprez, rodzice Emmy znajdują ją na ganku domu. Dziewczyna jest poturbowana, poparzona, brudna i nic nie pamięta. Nikt nie odpisuje na smsy, ani nie odbiera telefonu. Emma nie wie co się dzieje. Prawda uderza niespodziewanie. Dziewczyna odkrywa w Internecie zdjęcia z zapomnianego wieczoru. Fotografie umieszczone na specjalnie utworzonej grupie na Facebooku. Nikt nie powinien ich widzieć. Są okropne, upokarzające, obnażające i zmieniają życie głównej bohaterki w piekło. Jak Emma poradzi sobie w nowej sytuacji? Czy będzie umiała się podnieść po takim upokorzeniu?




Moim zdaniem

Wstrząsająca historia, która poruszyła moim światem oraz nerwami. Dawno się tak nie frustrowałam przy książce. I nie dlatego, że jest zła. Wręcz przeciwnie, kocham ją. Problem jest z czynnikiem ludzkim opisanym na stronach. Jakby zebrać największe, nastoletnie gnidy ze świata rzeczywistego i upchnąć je między literami. Niby się nie da, ale Louise O'Neill dokonała tego cudu.

Autorka stworzyła kreację głównej bohaterki, w sposób tak niezwykły, że nie wiem jak do końca to sklasyfikować. Nie jest osobą, którą się z marszu lubi. Ma swoje wzloty i upadki, ale jej historia jest do cna prawdziwa. Zdecydowanie to osoba, przy której nie da się przejść obojętnie. Autorka bardzo dobrze pokazała świat młodzieży. Mroczną odsłonę, która potrafi zszokować i jednocześnie zadziwić. Niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie: tak jest naprawdę? Nie ma tu przesłodzonych schematów
o pierwszej miłości. Realizm uderza na każdym kroku. Reszta bohaterów stworzona jest idealnie. Każdy detal jest istotny. Książka skupia się na sytuacji Emmy, ale reszta postaci nie jest pomijana. Ich losy i zachowania tworzą spójną całość.

Książka, niejednokrotnie, daje powody do zadumy. Autorka sięga po najcięższe tematy i bardzo dobrze je opisuje. Porusza kwestie gwałtu, akceptacji, odrzucenia oraz więzi międzyludzkich. Emma, przez jeden wieczór, traci swoje życie. To, w którym czuła się dobrze i znała.
O sytuację obwinia siebie. Dzięki takiemu zabiegowi, możemy zobaczyć jak działa schemat traumy oraz wpływ otoczenia. Zdaję sobie sprawę, że przez nierozważne działania, główna bohaterka, znalazła się w chaosie. Jednak wina, tak naprawdę nie leży po jej stronie. Nie powinna obwiniać się za działania innych osób. Rys psychologiczny Emmy jest wyraźny oraz pozwala zrozumieć targające nią emocje. Trudna sprawa, pozwala czytelnikowi „wejść” w uczucia bohaterki.

Nie jest to książka powodująca depresje. Nazwałabym ją raczej traumatyczną. Do bólu szczera opowieść. W wielu momentach wręcz brutalna i jeżąca włos na głowie. Autorka przedstawiła schemat zastraszania we wszystkich możliwych etapach. Jak zmienia się postrzeganie sytuacji, poprzez wpływ otoczenia. Kiedy nawet osoby najbliższe, nie wierzą w wersję wydarzeń. Pierwsze co się rzuca w oczy podczas czytania, to marazm dzisiejszego społeczeństwa. Ciągłe dążenie do perfekcji, przez co przyjmowane są maski. Ciągła gra, aby zadowolić obserwatorów. Najgorzej kiedy własna rodzina zmusza do ukrywania prawdy o sobie.  




Odwracam się w stronę taty, żeby go przeprosić, pocieszyć albo już sama nie wiem po co. Ale on na mnie nie patrzy. Po prostu stoi tam, przygarbiony, ze wzrokiem wbitym w czubki własnych butów. 


Nie mogłam się nadziwić, że gwałt może być powszechnie akceptowalny. Słyszałam o wielu takich sytuacjach, ale ciągle wprowadza mnie to w konsternacje. Nie ma znaczenia, czy osoba wykorzystana seksualnie, jest pijana czy nie. Przepraszam,
w sumie ma, jeśli jest nieprzytomna i niezdolna do podejmowania żadnych decyzji. Nie można wykorzystywać drugiego człowieka pod żadnym pozorem. Tak się po prostu nie robi. Na przykładzie „Sama się prosiła” widać wpływ popularności na odpuszczenie win. Gwiazdom piłki nożna, koszykówki...itp więcej jest odpuszczane, ponieważ ważny jest image. Treść ukazuje, że społeczeństwu lepiej jest odwracać oczy. Coś, co jest niewygodne, najlepiej zakopać albo stwierdzić, że jest fałszem. Prawda boli najmocniej, i gdy nie jest ubrana w ładne ciuszki, odstrasza.

Okładka jest odzwierciedleniem wnętrza. Widać na niej brutalną prawdę. Piękne oblicze i ból w oczach. Skrywanie urazu, który zjada od środka. Główna bohaterka zachowuje się tak samo. Stara się tworzyć pozory, że radzi sobie coraz lepiej. W środku jest jedną, wielką paniką. Dzięki temu, że czytelnik ma wgląd do jej myśli, zna całą transformacje i burzę która kryje się w środku.

Książka dzieje się na przestrzeni dłuższego okresu. Louis O'neill pokazała świat Emmy przed gwałtem i jeszcze długo po. Minął rok od wydarzeń, a główna bohaterka nie potrafi się odnaleźć. Dawne przyjaciółki próbują nawiązać kontakt, lecz na próżno. Pokazany jest tu ciekawy mechanizm. Jak przyjaźń potrafi być krucha. Jedno potknięcie potrafi zerwać najsilniejsze więzi. Przyjaciółki nawet nie wysłuchały co Emma ma do powiedzenia. Oceniły ją przez pryzmat zdjęci i niosącej się famy.

Zakończenie książki jest zaskakujące. Przynajmniej w moim odbiorze. Dużo osób może poczuć się oszukanych. Nie ma happy endu oraz latających jednorożców na tęczy. Autorka sama stwierdziła, że może się nie spodobać, ale takie właśnie miało być. Nauczyć i pokazać, że życie nie jest bajką, a karma nie zawsze wraca. Ucząc się na błędach Emmy, możemy nie dopuścić do smutnej sytuacji. Nauka na potknięciach innych ludzi – takie odbieram przesłanie całości.  






Autorka wpada do kanonu moich ulubionych. Potrzebuje czasem realizmu, który wyciągnie mnie
z cudownych zakończeń i słodkich czytadełek. Klimat trzeba zmieniać, a jej książki są do tego idealne. Styl pisania jest lekki i konkretny, przez co przekaz jasny, a powieść czyta się szybko. Autorka potrafi wykreować trudny temat tak, że książki nie ma ochoty się odkładać na półkę. Kiedyś uciekałam od mroku. Teraz wiem, że jeśli książka jest dobrze napisana, to nawet najgorszą prawdę da się przeczytać. Ciekawostką jest to, że nareszcie fabuła nie jest osadzona w U.S.A. Dzieje się w Irlandii.

Podsumowując, wiem, ze chce więcej, częściej i teraz. Uważam, że jest to książka dla każdego. Starsi czytelnicy poznają historie, która może wstrząsnąć ich światopoglądem. Jeśli mają dzieci, jest to swoista przestroga. Dla młodzieży – jasny przekaz. Bawić się z umiarem i nie wierzyć we wszystko co się widzi/słyszy. Trzeba mieć własny rozum oraz nim się kierować. Żadna impreza nie jest warta późniejszego wstydu. Ludzie potrafią bardzo szybko przykleić komuś krzywdzącą łatkę. Wiem, że chce więcej takich książek. Otwierają oczy i rzucają prawdę prosto w twarz. Człowiek wybudza się ze słodkiego snu, odkrywa prawdę. Nie wszystko jest takie kolorowe jakby się mogło wydawać.  


Moja ocena: 6/6

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Feeria Young :) :*.

A Wy lubicie takie dzieła? Dajcie znać sowixy :).





2 komentarze:

  1. Ostatnio się zastanawiałam, czy jest jakiś blog książkowo-kosmetyczny i proszę, jest :) W dodatku na wysokim poziomie (tzn recenzja nie ogranicza się do dwóch zdań i w dodatku zachęca do przeczytania:)
    Książka zapowiada się lepiej niż myślałam, chyba jednak się na nią skuszę. No i muszę wspomnieć o jednym, genialne tło do zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nareszcie odzyskałam stare komentarze :) Odp. po czasie, ale lepiej późno...
      Dziękuję bardzo za miły komentarz. Bardzo lubię Twojego bloga i takie słowa motywują mnie do działania <3 :*
      Tło też mi się bardzo podoba. Jestem uzależniona od holo :).
      Ostatnio kosmetyków mniej, ale jak ogarnę sferę zawodową - to się zmieni.
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń