Ciekawa okładka, to coś co zawsze przyciągnie mój wzrok i zaintryguje inne zmysły. Patrząc na „Piękne kłamstwo” myślałam tylko – taaaaak. Wiedziałam, że muszę zobaczyć o czym jest książka i czy ciekawa okładka skrywa jeszcze lepszą treść. Nic nie poradzę, ze jestem wzrokowcem, ładne oraz ciekawe rzeczy to mój osobisty kryptonit. Niczym Superwoman, więzi mnie i nie pozwala ruszyć dalej. Kup mnie, weź mnie, chciej mnie – krzyczą wkoło. Nie inaczej było tym razem. Tylko czy gra była warta świeczki? Zapraszam do recenzji.
Fabuła
Strach.
Ciągły, obezwładniający, odcinający zmysły. Przed zdradą. Jak
żyć kiedy nie można ufać nikomu? Bliscy, którzy ciągle byli
przy tobie, wspierali cię i chronili, nagle okazują się kimś
zupełnie innym. Zasłona została zdarta, a niecne sekrety wypłynęły
na światło dzienne. Bliscy, a jednak zupełnie obcy. „Piękne
kłamstwo” pokazuje prawdziwą ludzką twarz. Nigdy nie poznasz
nikogo na tyle, żeby znać go bardzo dobrze. Śmierć Milo, pokazuje
że prawda to tylko obłuda. Anabelle i Garrett, próbują odkryć co
się tak naprawdę stało. Podejrzana śmierć wywołuje coraz więcej
pytań, które zostają bez odpowiedzi. Kiedy w sprawę wmieszają
się wysoko postawione głowy, sprawa nabiega tempa. Co się tak
naprawdę z Milo? Czy jego śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem,
a może celowym zamachem?
Moim zdaniem
„Piękne kłamstwo” powinno nazywać się pikantnym, ponieważ jest tu tak
gorąco, jak w piekle. Akcja leci do przodu, a czytelnik nie wie jak
się znalazł w nowym miejscu. Wszystko zaplanowane i ukartowane. Nie
ma nawet czasu na porządny oddech oraz chwilę spokoju. Bardzo to
lubię. Kiedy fabuła ma odpowiednie tempo i nie ma zbędnego
przynudzania, tam gdzie nie trzeba. Podczas czytania, miałam
wrażenie, że jakiś magiczny silnik rozkręca się wraz
z przebiegiem fabuły. Nowe biegi zaskakują, a ja jest już na 6, czy tam 7.
z przebiegiem fabuły. Nowe biegi zaskakują, a ja jest już na 6, czy tam 7.
Moje
pierwsze spotkanie z autorką, wprowadziło wielki niedosyt. Już
wiem, że sięgnę po następne książki z serii. Nie da się
inaczej. Samo zakończenie wskazuje na dalsza, czytelniczą radość.
Nie można zostawiać czytelnika
z pytaniami, bez odpowiedzi.
z pytaniami, bez odpowiedzi.
Anabelle,
Garrett i Milo są przyjaciółmi od lat. Bardziej pierwsza dwójka,
ale Milo jest ich stałym kompanem. Szczególnie od czasu, kiedy
zaręczył się z Anabelle. Ona jest świetnym fotografem, który
cyka fotki zawodowo,
a panowie parają się byciem żołnierzami. Marynarka wojenna się kłania proszę Państwa. Kiedy Milo ginie, podczas misji na Dominikanie, pozostali bohaterowie postanawiają odkryć, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie można przejść obojętnie, koło śmierci przyjaciela.
a panowie parają się byciem żołnierzami. Marynarka wojenna się kłania proszę Państwa. Kiedy Milo ginie, podczas misji na Dominikanie, pozostali bohaterowie postanawiają odkryć, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie można przejść obojętnie, koło śmierci przyjaciela.
Garrett
postanawiaj zająć miejsce przyjaciela i dalej prowadzić misję.
Jednak najważniejszym celem jest rozwikłanie tajemnicy. Dołącza
do niego panna Parker, która ma wiele ukrytych talentów. Podczas
swojej wyprawy oraz przygód, muszą udawać małżeństwo. Dla
bezpieczeństwa, zachowania pozorów. Najtrudniejsza część misji.
Wychodzi na jaw, że para darzy się uczuciem od wielu lat. Skrywanym
skrzętnie w najgłębszych zakamarkach. Niewiedzą wzajemnie
o swoich uczuciach. Nie chcą ryzykować odrzucenia. Dodatkowo mają wyrzuty sumienia. Czują się jakby zdradzili Milo i knuli coś niecnego. Pierwsze kłamstwo, które wypływa z morza innych.
o swoich uczuciach. Nie chcą ryzykować odrzucenia. Dodatkowo mają wyrzuty sumienia. Czują się jakby zdradzili Milo i knuli coś niecnego. Pierwsze kłamstwo, które wypływa z morza innych.
Przeszłość
Anabelle daje duże pole do popis. Kobieta skrywa wiele tajemnic oraz
nieciekawą przeszłość. Nie jest taka płaska, jakby mogło się
wydawać na samym początku. Obraz ideału został zachwiany. Miałam
wrażenie, że autorka specjalnie zbudowała jej wizerunek
perfekcyjnej kobiety, żeby w miarę rozwoju treści, zburzyć go.
Garrett to typowy mężczyzna, który kocha kobietę i nie może jej
mieć. Szuka ukojenia w ramionach niezliczonej rzeszy innych. Nic to
jednak nie daje, bo jak wiemy, miłość to nie seks. Mimo, że jest
jednym ze składników. Postać Garrett'a jest tak cudownie
stworzona, że chciałam go wyciągnąć z kartek. Oddany przyjaciel,
który poświęca siebie, dla dobra kogoś innego. Uczciwy i kochany.
Mimo swojej lekko mrocznej fasady. Cieszę się, że kłamstwa
głównych bohaterów, to te
z rodzaju białych. Służą do ochrony lub dla dobra kogoś innego.
z rodzaju białych. Służą do ochrony lub dla dobra kogoś innego.
O
kurcze, nie mogłam się oderwać. Myślałam, że to tylko taki
slogan reklamowy, ale naprawdę mnie wciągnęła. Zabierałam ją
wszędzie, byle tylko poznać dalsze losy. Nie zawsze to było dobre
np. na spacerze z psem. Przysięgam, „Piękne kłamstwo”
przykleiło mi się do palców i nie chciało skubane odpuścić.
Nawet jakbym nie chciała, to musiałam skończyć najszybciej jak
mogę. Dlatego jestem, też zła, że poprzednia recenzja poszła w
zapomnienie
i odmęty Internetu.
i odmęty Internetu.
Rewelacja
– raczej, nie inaczej. Połączenie kryminału z ponadczasowym
romansem, który nie zna pojęcia zniechęcenia. Uwielbiam takie
miksy. Żaden z nurtów nie brał góry nad drugim. Idealna
kompozycja przeplatających się ze sobą wątków. Pewnie też
dlatego, nasze starania o bohaterów są tak silne. Kibicowałam im
co sił i walczyłam.
O ich miłość, która ciągnie się przez tak długi czas. Przyjaźń, która jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Poradzenie sobie z szeregiem kłamstw, które wychodziło co chwile na światło dzienne. Szczególnie tymi, które były Milo. Były chyba najbardziej zaskakujące. Kiedy już myślałam, że coś pójdzie jednym torem, za chwilę skręcało w lewo i zmieniało bieg. Ale jak to? Przecież tak nie można. Ano można, i właśnie to jest fajne w powieście Tary Sivec, zaskoczenia. Nie ma przewidywalności. Kłamstwa, intrygi, szantaże, tajemnice, emocje, to tylko niektóre pojęcia, które przewijają się podczas czytania. Napięcie sięga zenitu, a ja wydaje dźwięki podczas czytania, jak katowany świniak. Czujność bohaterów musi być na najwyższym poziomie, ponieważ klucz do zagadki jest tuz tuż. Tak jak wrogowie. Śmiech i łzy cały czas się przeplatają. Nie da się inaczej. Szczególnie jak człowiek uświadamia sobie, że tak piękna miłość była na wyciągnięcie ręki, a jednak za górami i lasami.
O ich miłość, która ciągnie się przez tak długi czas. Przyjaźń, która jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Poradzenie sobie z szeregiem kłamstw, które wychodziło co chwile na światło dzienne. Szczególnie tymi, które były Milo. Były chyba najbardziej zaskakujące. Kiedy już myślałam, że coś pójdzie jednym torem, za chwilę skręcało w lewo i zmieniało bieg. Ale jak to? Przecież tak nie można. Ano można, i właśnie to jest fajne w powieście Tary Sivec, zaskoczenia. Nie ma przewidywalności. Kłamstwa, intrygi, szantaże, tajemnice, emocje, to tylko niektóre pojęcia, które przewijają się podczas czytania. Napięcie sięga zenitu, a ja wydaje dźwięki podczas czytania, jak katowany świniak. Czujność bohaterów musi być na najwyższym poziomie, ponieważ klucz do zagadki jest tuz tuż. Tak jak wrogowie. Śmiech i łzy cały czas się przeplatają. Nie da się inaczej. Szczególnie jak człowiek uświadamia sobie, że tak piękna miłość była na wyciągnięcie ręki, a jednak za górami i lasami.
Polecam,
tak strasznie polecam, ze dam maksymalną punktację. Czy miłość
przezwycięży obawy? Czy wrogowie dopadną głównych bohaterów? I
najważniejsze: czy sekrety Milo są naprawdę takie straszne? Tego
dowiecie, czytając „Piękne kłamstwo” - nikt się nie
zawiedzie.
Moja ocena 6/6
Moja ocena 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz