czwartek, 28 lipca 2016

Pigmenty KOBO, część 1



Powrót KOBO :P
Ciepłe klimaty, i przeprowadzka, natchnęły mnie do napisania notki o pigmentach. Wiem, że są one wycofane z szafy, ale można je jeszcze dostać w wyprzedażowych koszykach. Dosłownie za grosze dostajesz farby w pyłku :)


Nic nie poradzę, że mam sentyment i wielki pociąg do tej właśnie marki. W swoich zbiorach posiadam dużo ich rzeczy. Niektóre są bublami, a inne KWC. Dzisiejszą notkę poświęcę zdecydowanie tej drugiej grupie, a mianowicie pigmentom.

Duma, chwała i moc. Tak można je na szybko opisać.
Cała seria wybija się trwałością i magicznymi kolorami.
Cieszą oczy przy każdym kontakcie.
Postanowiłam podzielić wszystkie pigmenty na 3 wpisy. Żeby sukcesywnie odkrywać moc pigmentów :) Dzisiaj 3, jutro 2 i pojutrze też dwa

A oto dzisiejsze cudeńka:
 






501 Violet Blush


Jak widać na zdjęciu pigment przeznaczony jest dla tonacji zimnej, jednak ja cały czas z niego korzystam. Może dlatego, że nigdy nie patrzę na to co mi się narzuca. Sama decyduję :). 

Daje piękną, migotliwą taflę na oku. Poświata, jak nazwa wskazuje, jest fioletowa. Idealny do dziennego makijażu. Nie rzuca się w oczy, ale daję mieniącą się powłokę. Co do trwałości to ciężko mi powiedzieć, ponieważ zawsze używam bazy pod cienie... Na bazie pozostaje od rana do wieczora.

Jest to nietypowy odcień. Na pierwszy rzut oka wydaje się nudny. Po nałożeniu pokazuje cały swój blask. 









401 Sunny Yelow

Słoneczny, wakacyjny, zauważalny. Trzy słowa oddające naturę tego oto cudeńka. Za każdym razem jak po niego sięgam, przychodzą mi na myśl wakacje, słońce, woda, plaża i ja :)

Dosłownie farbka w proszku. Tonacja dla karnacji ciepłej.  Zdjęcie, które jest zrobione na dłoni i na palcu przekłamuje kolor. Barwa jest identyczna jak ta w opakowaniu. 

Minusem tego odcienie są prześwity. Musisz się troszeczkę przyłożyć żeby cień pokrył całą powiekę. Inaczej pojawiają się bruzdy i kolor wychodzi nierówno. Polecam dla cierpliwych, którzy lubią powiew lata na powiece :)

Musze przyznać, że nie używam często takich barw. Jednak moja przekorna dusza lubi czasem zaszaleć. Tak jak w przypadku Lime prasowanego :D







402 Hot orange

Nie wiem dlaczego akurat orange.... Może ja coś mam ze wzrokiem. Może producent chciał przywołać na myśl obraz czerwonej pomarańczy? Jak dla mnie pigment bardzie wpada w czerwień niż w pomarańcz...

Tak samo jak w przypadku kolegi powyżej -  dla cierpliwych. Jednak włożenie trochę wysiłku odpłaca dając nam piękną barwę na powiece. 

Nie osypuje się w ciągu dnia, zostaje na swoim miejscu zgodnie z przeznaczeniem. Tonacja ciepła.

Kiedy czuję, że roznosi mnie wewnętrzny ogień - używam tego cienia :D Dosłownie karamba!!! Cudownie łączy się z odcieniem niebieskim :)






Tymczasem się żegnam i zapraszam do części drugiej. Pojawi się już jutro :D

Buziaki Sowixy :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz