czwartek, 30 czerwca 2016

Limonkowy zawrót głowy. KOBO Professional 150 Neon Lime.

Miało nie być posta, miało nie być jak cholera. Mam dziś jeden z gorszych dni swojej egzystencji i wątpię we wszystko. 

Wielki, pozytywny wstęp, tak wiem. Jednak mimo swojej dziwnej depresji, postanowiłam napisać posta. Żeby przełamać swoją niechęć :)

Pamiętacie matowe cuda od KOBO? :D Jest ich 6 i są w mojej ulubionej formie - prasowane wkłady. Ale to tylko początek, potem robi się jeszcze lepiej. Cienie są..... NEONOWE! Ooooo tak :) Piękności prezentują się następująco:

Źródło: http://www.koboprofessional.pl/produkty/neon-mono-eyeshadow-zapas

Mamy już lato, wszystko budzi się do życia i pięknieje. Neonki są boskie, a odcień limonkowy chodzi za mną od kiedy zobaczyłam jego zapowiedź. Na nic się zdały przekonywania : Kasia, ten cień nie jest ci potrzeby. Ty go nawet nie chcesz. Jest taki brzydki i okropny. Co ty Shrek żeby w limonke uderzać? 

Gadanie, gadaniem, a działanie to co innego. Pięknego, środowego dnia biegałam sobie po mieście załatwiając sprawy. Miałam chwilkę czasu i weszłam do Natury, aby przydybać fajne promocje. Totalnie zapomniałam o cieniach, a one tam były.... Nieświadomie i naiwnie myślałam, że tylko sobie popatrzę na rzeczy i z niczym nie wyjdę. Budżet mam bardzo okrojony. Jednak on tam był. One wszystkie były.....

Nie mogłam, musiałam, jestem słaba...
Wszystkie kusiły - szczególnie żółtko i oranż. Wiem, że po żółć pewnie wrócę. Nad oranżem dumam. Mimo, że w sztucznym świetle do końca nie przemawia. Za bardzo leci mi
w czerwień. Po wymianie zdań z Gray, wiem że skuszę się na fiolet :)




Wracając do tematu, wskoczył do koszyka, popchnął do kasy i jest.. On... Mój nowy ULUBIONY cień.

Konsystencja jest kredowa, zdecydowanie kredowa. Bardzo miałka. Przy nakładaniu trzeba uważać, bo pyli. Najlepiej nakładać metodą pac - pac, bo inaczej możemy mieć ładna łąkę na polikach lub pod okiem :P 

Sprawa ma się inaczej z fioletem, ponieważ ma podobno wykończenie satynowe. Jak dla mnie pylenie limonki jest średnio mocne, ale kolorek :) Kolorek rekompensuje wszystko :) Jest boski. Jest limonką, jest cool, cudowny, przewspaniały i jedyny. Dla mnie jedyny. 




Podczas nakładania trzeba także uważać, aby nałożyć produkt równomiernie. Nie ma nic gorszego niż prześwity :( Wiemy to nie od dziś. 

Pigmentacja jest bardzo dobra. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie - przejechanie paluchem tylko raz. Nakładając na powiekę, machałam dwa razy pędzelkiem po cieniu.



Trwałość - z tym może być problem. Nie wiem czego oczekujecie od cienia, ale ja nakładając go na bazę (ostatnio na płynny korektor), chcę aby utrzymał mi się od rana do powrotu  w domowe pielesze. Po swoich środowych wojażach, zmyłam cień z powieki, nałożyłam warstwę korektora i na to Lime. Operacja była szybka, bez zbędnych dupereli, ponieważ czas mnie gonił, a światło było jeszcze w miarę znośne.
Chciałam zaprezentować wam cień na powiece, bez zbędnych dodatków. Sam cień i już :) Wygląda o tak. Prawda że ładnie? Nie zwracajcie uwagę na resztę twarzy, bo jak pisałam, była to szybka akcja :)



Wracając do trwałości, nałożyłam go przed 14, a o 18-19 już widziałam prześwity i zbieranie
w załamaniu powieki. 4-5 h? Trochę mało :( Szczególnie jak na warunki, jestem w domu i nigdzie nie biegam. Jak na razie są to pierwsze wrażenia, będę informować na bieżąco :)

Z moich odczuć - polecam. Nawet patrząc na trwałość. Kolor rekompensuje wszystko :) Nie myślałam, że mi będzie w nim dobrze, a teraz jestem zachwycona.

OCENA 5/6 - jeśli trwałość okaże się lepsza to będzie pełna 6 :)









Jeszcze raz polecam. Przy najbliższym zastrzyku gotówki zaopatrzę się w inne odcienie :)
Do następnego. High wing :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz