środa, 10 maja 2017

Sowie Opowieści #38 Magdalena Makarowska - Dieta bikini



Każda z nas, kiedy zbliża się sezon wiosenno-letni, zaczyna myśleć o diecie. Fakt, jest to trochę późno, ale mamy w zwyczaju odkładanie spraw na ostatnią chwilę. Robi się ciepło, słonecznie, Aż chce się spacerować i jeść lżej. Pojawia się coraz więcej warzyw oraz owoców, a organizm aż krzyczy – zacznijmy odżywiać się zdrowiej! Ze mną właśnie tak jest. Zaczynają marzyć mi się pyszne soki, kolorowe sałatki
i inne ciekawe potrawy. Chcę zrzucić zbędną odzież, cieszyć się ciepełkiem. I tu pojawia się problem, kiedy ma się zbędne kilogramy. Nie zawsze można poczuć taką wolność, bo tu czegoś za dużo, a tam coś odstaje. Człowiek by odsłonił coś więcej, ale jednak nie przy większych kilogramach. Nie zrozumcie mnie źle, trzeba siebie kochać takim, jak się jest. Jednak zawsze w głowie zapala się lampa – parę kilo mniej
i człowiek poczułby się swobodniej.

W takich momentach przychodzą na pomoc wszelakie filmiki fitness, siłownie (płatne i te na powietrzu), blogi kulinarne z ciekawymi propozycjami oraz książki. I tych ostatnich będę dzisiaj pisać, a konkretnie
o jednej przedstawicielce. Na rynku pojawiła się nowa książka Magdaleny Makarowkiej „Dieta bikini. Fresh, fast, fit”.

Każdy człowiek charakteryzuje się inną figurą i budową ciała. Jedne z nas mają rozbudowane biodra, inne biusty, jeszcze inne są szerokie w barkach lub maja piękne talie, o czym niektóre dziewczyny mogą tylko pomarzyć. Są też w świecie przypadki ludzi bardzo szczupłych "z natury". Mimo, ze dużo jedzą, po prostu są chudzi.




Fabuła

Czas na pozbycie się tkanki tłuszczowej w łatwy i przyjemny sposób. Koniec z obszernymi ciuchami oraz ukrywaniem się na plaży za wielkim pareo. Magdalena Makarowska prezentuje sposób na pozbycie się zbędnych kilogramów, bez głodówki. Nie samą sałatą człowiek żyje. Można jeść smacznie i zdrowo. Poradnik przeznaczony jest głównie dla nastolatek, jednak starsze dziewczyny też znajdą coś dla siebie. Jeśli nadwaga ściga Cię od dziecka, zima przyniosła zbędną wagę, nie masz czasu na gotowanie, a chcesz jeść zdrowo oraz dobrze – ta książka jest właśnie dla Ciebie. Szereg ciekawych porad oraz prostych przepisów, pomoże w łatwy i przyjemny sposób osiągnąć sylwetkę o jakiej marzysz.


Moim zdaniem

Jestem osobą, która dość sceptycznie podchodzi do kolejnych diet. Przerobiłam ich wiele w swoim życiu. Dukan, nie Dukan... Każda z nich była dobra, kiedy trwała. Problem pojawia się po niej, kiedy nie ma się nad głową reżimu,
a dużo rzeczy kusi. Często,autorzy diet, nie dają wskazówki co robić po niej. Dlatego z obawą i dużą dozą nadziei sięgnęłam po pozycję Magdaleny Makarowskiej. Książka jest ciekawa, ale nie obyło się bez wad.

Zacznijmy od początku. Okładka przyciąga wzrok. Wesoła truskawka, która wybiera się na plażę. Front przedstawiony jest w radosnych barwach, okraszony stylem komiksowym.
I taka jest też cała książka. Podzielona kolorami na konkretne sekcje np. rozpisany plan żywieniowy ma końcówki kartek turkusowe. W środku nie obyło się bez ciekawych animacji, które wywołują uśmiech na twarzy. Moimi ulubieńcami są pieczarki z twarzami. Zakazane produkty, a co za tym idzie szkodliwe, oznaczone są trupią czaszką. Tak, tak, tego nie można dotyka. Najlepiej też na te produkty nie patrzeć. Styl od razu daje do zrozumienia, że główna grupą docelową są nastolatki. Dobrze, że cały czas czuję się młoda duchem.




Przewodnik zaczyna się od listu do rodziców, który w moim odczuciu jest trochę zbędny. Wiem, że jest tam dużo dobrych rad, jednak działa demotywująco dla nastolatka. Przecież to młoda osoba powinna,
w głównej mierze, skupić się na odchudzaniu oraz dbaniu o swoje posiłki. Miał to być sposób na przekonanie rodziców do wsparcia pociechy. Rozumiem przesłanie, jednak chyba nie najlepszym miejscem jest sam początek książki. W końcu to nastolatek ma pierwszy sięgnąć po książkę.

Następnie autorka przedstawiła zasady oraz schemat 3F oraz to, czego brakuje w wielu książkach o diecie. Życie „Po diecie”. 10 rad jak nie zmarnować włożonego wysiłku
i cieszyć się brakiem kilogramów na zawsze. Może nawet zrzucić więcej. Nareszcie konkretne rady, jak pomóc sobie po diecie. Trwa ona 6 tygodni, a potem coś trzeba robić. Najlepiej kiedy ktoś wskaże jakieś reguły. Nie są może zbyt odkrywcze, ale przedstawione w tej formie, zostają w głowie.

Ale może jeszcze, na szybko, powiem Wam co znaczy magiczny skrót 3F?
Fresh – czyli świeże. Menu oparte jest na sezonowych
i świeżych produktach, które gotuje się szybko. Dzięki takiemu zabiegowi są smaczne, lekkostrawne oraz nietuczące. Nie mają zbędnej chemii, ani żadnych wspomagaczy.
Fast – czyli szybkie. Zakupy można zrobić bardzo sprawnie, ponieważ produkty są łatwo dostępne. Do tego każdy posiłek jest tak skomponowany żeby nie spędzać wielu godzin w kuchni.
Fit - czyli aktywność fizyczna. Proste ćwiczenia, które przyspieszą spalanie tkanki tłuszczowej, a potem pomogą utrzymać osiągnięte efekty. Dodatkowo wywołują uśmiech.

W moim przypadku najgorszym problem mogą sprawić ćwiczenia. Nie mam zbyt wiele czasu, środków i dostępu, ale... dość marudzenia! Może się coś znajdzie. Szczególnie, że cały program ma na celu pozbycie się toksyn, odżywienie organizmu, przyspieszenie spalania oraz niespotkanie się nigdy z efektem jo-jo. Chyba nikt nie lubi tego ostatniego.





Kolejny rozdziałem jest „Przewodnik po prawidłowych zakupach”. Uważam, że to jest bardzo fajna metoda na codzienne zakupy. Autorka, w prosty sposób, zebrała najważniejsze wytyczne zakupowe. Mówi czego unikać, żeby znaleźć perełki żywieniowe. I znowu się powtórzę, rady nie są zbyt odkrywcze. Myślę, że większość ludzi o nich wie, jednak zapisane w jednym miejscu powoduje, że łatwo jest je zapamiętać
i przypominać podczas zakupów.  

I przechodzimy do rozpiski diety. Całość podzielona jest na 6 tygodni. W każdym z nich, przepisów na cały dzień, są cztery. Dni pogrupowane są po 2, tylko niedziela jest samotnikiem. Tutaj można zauważyć zaletę i zgrzyt jednocześnie. Gotujemy raz na dwa dni, co daje nam większą swobodę, niż codzienne wiszenie nad garami. Taki zabieg może być minusem, kiedy nie lubimy jeść tego samego dwa dni pod rząd, ale coś za coś. Nikt nie mówił, że nie obędzie się bez wyrzeczeń. Zauważyłam jeszcze jedną wadę. Niektórych potraw, nie da rady przygotować na dwa dni, np. jajecznicy. Fakt, autorka przy niektórych z nich zaznacza, że to trzeba zrobić codziennie, ale nie przy wszystkich. Jajecznica
z lodówki – nie, dziękuję.

Tydzień zakończony jest listą zakupów, która zawiera spis składników potrzebnych na ten czas. I tu pojawia się kolejny zgrzyt. Ja wiem, że autorka chciała konkretnie podać ilości, ale nie wyobrażam sobie do sklepu iść i kupić dwa jajka albo 50 g kaszy. Wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłby spis produktów, które powtarzają się w każdym tygodniu oraz poświęcić dla nich trochę miejsca. Ładnie to spisać i zrobić jedną listę na produkty, które się nie zepsują. Można zrobić jedne, porządne zakupy, a co tydzień dokupywać uzupełniające składniki. Sądzę, że taki zabieg byłby lepszy. Teraz muszę usiąść z kartką oraz długopisem. Pozliczam ile np. kaszy potrzebuje na 6 tygodni. Wole kupić ją raz. Nawet nie wiem czy sprzedają tak małe ilości, jak są przypisane na tydzień. Poza tymi minusami, odnoszę wrażenie, że cały jadłospis jest odpowiednio zbilansowany. Przepisy są kolorowe oraz ciekawe. Proste, takie które zapewne wielu z nas robiło w domu. Co je wyróżnia? Odpowiednie ułożenie w planie żywienia. Zdjęcia zdecydowanie zachęcają do spróbowania.

Dodaj napis
Autorka, na drugie śniadania i podwieczorki, proponuje wszelakie soki, toniki, czy smoothie. Uważam, że jest to fajny zabieg. Te posiłki nie mogą być przeładowane kaloriami, a dawać lekką sytość. Tak, wodą
z dodatkami też może się zapełnić.

Na końcu znajduje się ciekawy dodatek. Mianowicie, autora przedstawiła przepisy na stabilizację wagi. Kolejny raz pokazuje co robić po całej kuracji. Znajdują się też tam przepisy na chleb czy pastę, którą wykorzystuje się w ciągu 6 tygodni. Nie zabrakło miejsca na lekkie przekąski.

Podsumowując, jestem na tak, ale z lekkim zgrzytem. Uważam, że autorka w bardzo fajnej formie przedstawiła swój pomysł na zdrowe odżywianie. Nie zapomniała również o wegetarianach i weganach.
W przepisach informuje czym powyższe grupy powinny zamienić poszczególne składniki. Skupia się na produktach naturalnych oraz pozbyciu się przetworzonej żywności. Całość jest napisana przystępnym, prostym językiem. Wręcz zachęca do zapoznania się z jej radami. Przepisy są łatwe oraz ciekawe. Większość rzeczy, przedstawionych w książce, nie jest nowatorska, ale autorka zdecydowanie je pogrupowała i sklasyfikowała. Dzięki temu wyszedł fajny poradnik, który przypadnie do gustu nie tylko nastolatkom. Myślę, że zastosuje się do jej rad, ponieważ mnie przekonała. A na pewno wykorzystam ciekawe przepisy. Nabrałam ochotę na inne dzieła autorki. To, że jest dietetykiem, dodatkowo mnie przekonuje.





Moja ocena: 4/6


A czy inne sowixy są już gotowe na ciepełko? O ile w ogóle do nas przyjdzie. Może czas przerzucić się na jakieś lekkie i świeże posiłki? Dołączcie do mnie.

Za książkę dziękuję Monice oraz wydawnictwu Feeria Young.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz