środa, 5 sierpnia 2020

Sowie opowieści: Peternelle van Arsdale - „Bestia"


Kiedy słyszę słowo „bestia”, od razu przychodzi mi na myśl moja ukochana animacja od Disneya – Piękna i Bestia. Znam ją na pamięć, wszystkie piosenki, a biblioteczka, która w niej jest, to moje marzenie. Wiecie, o czym mówię? Kiedy zobaczyłam tytuł Bestia, w głowie pojawiło mi się: „mmmmmm tak!”. Po poznaniu opisu, okazało się, że będę mogła się podczas czytania przestraszyć. Baśń, obawa, potwór? To ja bardzo poproszę! Tylko czy moje wyobrażenia były tak samo dobre, jak rzeczywistość? Zaraz się dowiecie.
Prawda to czy jednak fikcja?

Wejdź w świat mary sennej, która tak naprawdę jest rzeczywistością. W tajemniczej wiosce Gwenith przychodzi pora wyniszczającej suszy, a zbiegła się z urodzeniem pewnych bliźniaczek – Angeliki i Benedicty. Mieszkańcy oskarżają je o klęskę i wypędzają, wraz z matką, do leśnej głuszy. Po wielu latach dziewczynki powracają do rodzinnej mieściny, ale zupełnie odmienione. Teraz są pożeraczkami dusz, a ludzka natura dawno w nich zanikła. Ich olbrzymi głód sprawia, że przy życiu pozostawiają tylko dzieci, które są przygarnięte przez mieszkańców sąsiedniej wioski, Defaid. Wśród nich jest Alys trzymająca w tajemnicy swój wyjątkowy dar. Jako jedyna może stanąć do walki z potwornym rodzeństwem. Kiedy osada jest w niebezpieczeństwie, dziewczyna rusza do lasu, aby uporać się z dziewczynami oraz ich sprzymierzeńcem – bestią. Czy Alysa uratuje nowy dom? A może tajemniczy stwór przejmie władzę nie tylko w lesie?

Na pierwszy rzut oka

Zacznijmy od kwestii wizualnej. Książka jest zaskakująco cienka – można powiedzieć, że to pozycja średniej wielkości, w porównaniu do innych tytułów z tego gatunku. Nieważne jak duża, istotne, co ma w środku, a treść zapowiadała się bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje również przepiękna okładka, mająca wyraziste barwy, przyciągające wzrok, a z tajemniczą postacią po środku – naprawdę przyciąga wzrok. Baśniowy klimat jest dość popularny ostatnimi czasy, a całość idealnie wpisuje się w ten trend.

Rzeczywistość kontra sen

Opis książki zawiera w sobie słowo „oniryczna”. Wskazuje, że rzeczywistość literacka jest przedstawiona jako sen i zdecydowanie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Postacie są dosłownie wyjęte z baśniowych opowiadań. Realni w tym świecie, ale mało prawdopodobni w naszych czasach. Jest ich dość sporo, zaczynając od głównych bohaterów, a na epizodycznych rolach kończąc. Alysa to kluczowy element całej historii i to właśnie o niej dowiadujemy się najwięcej. Dziewczyna walczy ze swoją mroczną stroną, której nie chce dopuścić do władzy. Pragnie być normalna, ponieważ nie rozumie władającego nią daru, łączącego ją z pożeraczkami dusz. Cały czas nie wie, czy jest dobra, a może jednak zła. Życie wystawiło ją na wiele prób, więc mogłaby się poddać mrocznej stronie, tak byłoby łatwiej. Nie chce być jednak jak bliźniaczki, które zabijają według kaprysu. 

Klimat Bestii jest mroczny, wciągający oraz uzależniający. Początkowo, kiedy fabuła się rozwija, pragnie się odkryć jej ciemne zakamarki. Nie można jednak stwierdzić, że to pozycja mrożąca krew w żyłach. Nie da się tutaj przestraszyć, bardziej zaintrygować przedstawioną historią. Choć pomysł był naprawdę ciekawy i godny uwagi, to nie został w pełni wykorzystany. Można powiedzieć: dobre złego początki, ponieważ pierwsza część książki jest dobra, ale rozwinięcie już słabe. Właśnie dlatego miałam problem z oceną tej pozycji. Co zrobić, kiedy pół jest dobre, a reszta zła? 

Średniowieczne klimaty

Historia przedstawiona w książce jest osadzona w czasach stylizowanych na średniowieczne. Zabobony, wierzenia, strach przed demonami są na porządku dziennym. Wszystkie kobiety odbiegające od przyjętych norm, są postrzegane jako czarownice i najchętniej spalonoby je na stosie. Ludzie boją się tego, czego nie potrafią wyjaśnić. Wszystko jest dla nich złe oraz do zwalczenia. Kiedy zasiadałam do czytania, byłam pełna jak najlepszych chęci. Interesujący opis, ciekawa okładka. Wręcz czułam, że ten klimat to strzał w dziesiątkę. 

Coś dobrego też się znajdzie

Najgorsze jest to, że poza ciekawa atmosferą, znalazłam tylko jeden pozytyw. Dosłownie… Mam tu na myśli morał, który w dzisiejszych czasach można bardzo silnie odczuć. Nie powinniśmy bać się wymyślonych, niczym z koszmarów sennych, postaci. Najbardziej trzeba wystrzegać się ludzi – tych, którzy nas otaczają, oraz dalszych. Najgorsi są ci, grający bogobojnych i wierzących, a w sercu noszą zło. Takie osoby tylko udają dobro, a wywołują wokół siebie zamieszanie oraz zniszczenie. Właśnie oni są mieszkańcy książkowej wioski. Nigdy nie wiadomo, co za chwilę zrobią – miło odezwą czy wyklną. 

Równia pochyła

Potem dopadało mnie coraz większe znużenie, które skończyło się dopiero po zamknięciu okładki. Nie wiem, co tak naprawdę się stało, ponieważ pomysł wydawał się naprawdę dobry. Ten tytuł jest po prostu nudny. Akcja traci rozpęd, za dużo zbędnych opisów czy nic nie wnoszących scen. Wiem, że są one potrzebne, żeby scalić całość, ale tutaj przeważają – a to zabija radość czytania. Jak już zaczynało się coś dziać, to zostało prawie natychmiast zakończone. Fabuła jest tak leniwie poprowadzona, że raz mi się przysnęło z twarzą w książce. Nawet strach, który stał się obecny w codziennym życiu mieszkańców, nie wywołał żadnego dreszczyku. Myślałam, że połączenie go z magią będzie dobrą pozycją, a tu klops.

Styl pisania autorki można określić jako poprawny, ale to tyle. Język piękny, czasem starodawny, nie jest zły, ale też nie porywa. Tytuł byłby dobrym uzupełnieniem albo wprowadzeniem do dalszych losów bohaterów. W formie jednego tomu odbieram go jako zaskakująco średni. Czytałam, że ma powstać ekranizacja, którą chętnie zobaczę. Może reżyserowi uda się wycisnąć więcej życia z Bestii.

W każdej pozycji szukam mocnych i słabych stron. Mocną jest na pewno przedstawiona rzeczywistość. Ten mrok czuć z każdej strony. Są to zdecydowanie moje klimaty, dlatego tak bardzo chciałam, żeby Bestia była dobra. Niestety, nie samym mrokiem książka jest pisana. Zabrakło mi tego charakterystycznego dreszczyku, którym charakteryzują się takie tytuły. Gęsiej skórki, uczucia, że ktoś na was patrzy, potrzeby oglądania się za siebie czy może nikogo tam nie ma – tego rodzaju rzeczy. Myślałam, że Bestia stanie się moją marą senną i nie będę mogła zamknąć oczu, jak choćby po Inkubie Artura Urbanowicza.

Are you fu**ing kidding me?

Zabrakło mi w tej powieści wiele, ale chyba najbardziej lepszego przedstawienia całej historii oraz otoczenia. Nie czepiam się stylu pisania, lecz jednoosobowej narracji. Cały świat został przedstawiony tylko przez Alysę. Dzięki takiemu zabiegowi nie mamy możliwości lepiej poznać innych bohaterów oraz rozległej rzeczywistości, jaką chciała nam zaserwować autorka. W napięciu czekałam, żeby odkryć ciemne zakamarki lasu, uczucia bestii czy wszystkie motywy działania bliźniaczek. Nie zapałałam sympatią do żadnego z bohaterów. Płascy i nie wykazywali się więcej niż jedną cechą charakteru, na przykład Alysa miała mroczną naturę, z którą walczyła. Dodatkowo wszyscy zostali przedstawieni za słabo, żeby można było o nich dużo napisać. Przeszkadzało mi to, ponieważ odkrywanie złożoności postaci to jedna z najlepszych zabaw podczas czytania. Możliwe, że wpływ miała na to mnogość osób, które co chwilę przewijały się przez strony. Czekałam na elementy zaskoczenia, aż do ostatniego zdania. 

A ostatecznie…

Ostatecznie wyszło trochę mdło, nijako i ogólnie bardzo przeciętnie, a szkoda, ponieważ pozycja miała bardzo duży potencjał. Nie wiem, dlaczego opis sugeruje, że znajdziemy grozę, bo niczego takiego nie znalazłam. Jestem rozczarowana, ponieważ pomysł jest naprawdę niebanalny. Czy mogę polecić? Tak, jeśli szukacie miernej lektury z elementami baśni. Oczekujący czegoś więcej na pewno się rozczarują.



Moja ocena : 3/6

Recenzja powstała dzięki portalowi Popbookownik <3



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz