czwartek, 5 stycznia 2017

Sowie opowieści #28 Haylie Pomroy - Dieta przyspieszająca odchudzanie




Kto z nas nie chciałby być wiecznie piękny, młody i jurny. Talia osy jest wskazana. Ok, może nie osy, ale szczupła sylwetka, która nie wywołuje w nas samych zniechęcenia. Brak zadyszki, ciągła energia oraz chęć do działania. Tak, ja bardzo poproszę. Ostatnio moje zdrowie się dość posypało. Brak stabilizacji życiowej, brak pracy, a co za tym idzie stres. Niby nic, a dupa rośnie. I tak też było u mnie. Wychodzę pomału na prostą, ale nie jest łatwo. Wyrządzone krzywdy się zgromadziły, trzeba je sukcesywnie rozbijać. Myślę, że dieta przyspieszająca metabolizm, połączona
z wcześniejszą, z książki „Dobre bakterie”, przyniesie zamierzony skutek. Przekonaj się, dlaczego wzrost metabolizmu jest taki dobry.

Fabuła

Pożywienie jako lekarstwo? Niemożliwe! A jednak... Pani Pomroy proponuje takie rozwiązanie, które przypadnie do gustu większości. Jest to metoda, dzięki której poradzisz sobie z otyłością, leczeniem chorób przewlekłych oraz ustabilizujesz przemianę materii. Nie ukrywajmy, zawsze to z nią są problemy. Jedni są szczypiorkami, a inni kulami śnieżnymi. Jest to dieta smaczna i przynosząca efekty. Nie ma mowy
o żadnych długich głodówkach, ani wielkich poświęceniach.



Jestem przekonana. Po pierwsze, dieta trwa 28 dni. Myślę, że każdy jest w stanie na ten czas wyrzucić coś ze swojego menu. A może, w takim sposób wyeliminuje coś złego z organizmu? Do tego, nie jest to jakaś tam pierwsza lepsza dieta wymyślona, żeby nabić sobie kieszenie. Haylie Pomroy przedstawia potwierdzoną medycznie metodę, która przynosi efekty.
A wszystko zaczęło się od owiec. Autorka ma wykształcenie rolnicze i chciała być weterynarzem. Odkrywać tajniki funkcjonowania zwierzęcych organizmów. I tak przygotowując się na studia, zrobiła staż z żywienia. Po tym już przepadła, wiedziała, że zgłębianie tajników odżywiania będzie jej konikiem.
Dlaczego książka mnie przekonuje? Ponieważ ona przeszła to co ja mam obecnie. Wie, jak to jest być zmęczoną, sfrustrowaną, bliską rezygnacji z walki o siebie. Mieć wszystkiego dość. Wie także, jak to jest gdy traci się wagę, a rany się zabliźniają. Ja też to wiem, tylko że potem wracam do stanu z wcześniej. Mam dość ciągłych powrotów.


Dieta trwa 28 dni i obejmuje 4 cykle po 3 fazy:
  • Pierwsza Faza trwa dwa dni. Jest to tak zwany czas na rozluźnienie stresu i uspokojenie nadnerczy,
  • Faza druga trwa także dwa dni. Odblokowuje zmagazynowane tłuszcze i buduje mięśnie,
  • Faza trzecia trwa trzy dni. Rozniecanie spalania. Hormony, serce i spalanie.
To jest jeden pełen tydzień. Całość trwa cztery. Autorka w bardzo obrazowy oraz przystępny sposób przedstawia swoje działania. Jej rady działają na wyobraźnie, a ty nie czujesz się, jakby ktoś ci na siłę wtłaczał magiczną wiedzę pięknego życia. Kiedy czytasz „Dietę..” masz wrażenie jakbyś rozmawiała z koleżanką. Przynajmniej ja tak miałam. Mówiła, co ją skłoniło do podjęcia działania i motywowała do ruszenia dupy oraz obrania metody cud – czas unieść dupę.



Prosto z mostu, przedstawione są zasady oraz produkty, których należy przestrzegać. Nie jest to jakaś wielka część książki. Podoba mi się, że wszystko jest podzielone sektorami. Najpierw trochę o metabolizmie. Potem o samej diecie, omówienie faz, zasad, podejściu. I przychodzi czas na działanie, czyli konkretne rozpisanie każdego tygodnia. Opis trzeciego tygodnia powala: „Jeśli myślisz, że teraz dobrze wyglądam...”. Na końcu mamy do czynienia jak radzić sobie z nowym, szybkim metabolizmem, przepisy na wszystkie dni oraz te dla zabieganych.
Książka ma wiele zalet. Oczywistą, jest spadek kilogramów. Podoba mi się zasada, że im więcej chce zrzucić, muszę więcej jeść. Nie wiem czy dam radę, bo mam obecnie zabiegany tryb życia, ale może się uda. Faza narzuca nam czego możemy jeść więcej, np. nie muszę rezygnować całkowicie z makaronu. Dla mnie jest to wielki plus. Dużo ciekawych przepisów i tabelki z potrawami. Można zmieniać posiłki w ramach danej fazy, a ostatni nie musi być wcale o 18. Obszerna lista zakupów.
Co najlepsze, niektóre zalety, to także wady. Największa jest niedostępność wielu produktów na naszym rynku. Trzeba szukać zamienników. Z pomocą przychodzą dziewczyny, które już utarły drogę w bojach. Na swoich blogach piszą co polecają, a czego nie. Jeśli zechcesz to wrzucę do nich linki. Kolejną wadą jest to, ze trzeba jeść wszystko i nie można opuszczać posiłków. Uważam, że w dzisiejszych czasach, jest to ciężkie do zrobienia. Nie można zamieniać posiłków między fazami. Oczywiście, trzeba przejść pełne 28 dni, ponieważ inaczej nie ma to sensu. Nie ma przerw, ani odstępstw. Jeśli zaniechasz, to idziesz od początku. Sporo czasu spędzisz w kuchni, a do tego 2 dni jesz praktycznie samo mięso.
I moja największa bolączka. Na czas trwania diety, wyrzucasz z jadłospisu: kawę, cukier, alkohol, nabiał, pszenicę, herbatę...i jeszcze parę innych. Do tego trzeba ćwiczyć, na co ja nie mam czasu oraz niestety warunków.
Moim zdaniem, dieta zapowiada się ciekawie, jednak nie jest bez poświeceń. Myślę, że dam radę wyrzec się paru produktów na 28 dni. A ty jak sądzisz? Moja koleżanka przeszła pełen cykl i jest zadowolona z efektów, czyli działa. Podobno przeprowadza się je co jakiś czas, a nie w trybie stałym. To dobrze, bo jest chociaż oddech dla kawy.
Książkę polecam, ponieważ jest napisana przez osobę, która tam była. Nie narzuca drakoński diet, a wręcz przeciwnie. Zmusza do jedzenia oraz zastanowienia się nad sobą.  





Moim zdaniem: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Natalii i Magdzie oraz Wydawnictwu Burda


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz