niedziela, 17 marca 2019

Sowie opowieści: Minde Arnett - „Onyx & Ivory"


Książki, które maja ciekawą fabułę, a jednocześnie uczą są moimi ulubionymi. Oczywiście gatunek ma znaczenie, ale kocham ten moment, kiedy po zamknięciu tylnej okładki zaczynam rozmyślać nad przeczytaną treścią. Czuję, że nie tylko czytam, ale też się rozwijam. Onyx & Ivory przekazuje ważną lekcję: nie oceniaj po pozorach. Nie słuchaj podszeptów innych ludzi i wyrób sobie własną opinię. NAJGORSZE co możesz zrobić to żyć według poglądów innych. Kiedy raz kogoś oczernisz, już nigdy tego nie cofniesz. 

Było tak wiele do zrobienia, dziesiątki decyzji do podjęcia, słów do wypowiedzenia

Kate, to dziewczyna z piętnem na nazwisku, dosłownie. Nazywają ją Zdrajczynią Kate, przez czynny jej ojca. Próbował zabić arcykróla Rime, a takiej zniewagi się nie wybacza. I tak życie dziewczyny zmienia się diametralnie, kiedy to z salonów trafia do rynsztoka. Walczy o przetrwanie, a na co dzień jest kurierką pocztową. Fach ten jest dość ciężki, ponieważ ściga się z czasem. Można go wykonywać tylko w dzień, bo nocą na łowy wychodzą mordercze stwory. Na szczęście bohaterka ma tajną broń – potrafi wpływać na umysły zwierząt. Dzięki temu, że jest dzikunką znajduje ocalałego z masakry syna króla – Corwina Tormane. Gadźce zgładziły wszystkich poza nim. Oczywiście sprawa jest jeszcze gorsza, ponieważ chłopak to pierwsza miłość Kate, o której bardzo chce zapomnieć. Niestety los chciał inaczej i we dwójkę będą musieli obronić siebie, królestwo i odeprzeć wrogie siły. Czy im się to uda? Czy Kate na reszcie zazna trochę spokoju? 

Bohaterowie, ach bohaterowie, jak tu ich nie kochać? Przeważnie jest tak, że główne postacie zaskarbiają sobie przychylność czytelnika i z zapartym tchem się im kibicuje. W Onyx & Ivory jest podobnie, ale nie do końca. Kate to naprawdę silna dziewczyna, która wiele przeszła w życiu. Zostawiona sama sobie, musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości oraz przetrwać. Nie łatwo ją wystraszyć, jest zdeterminowana, a duma czasem wpędza ją w kłopoty. Corwin to bogaty chłopak, który musi martwić się o swój kraj, ale nie chce tego. Szuka swojej drogi i czasem zbyt przesadza. Jego dramatyczne sceny wywoływały czasem niesmak. Nazywałam go takim chłopczykiem, ale z biegiem fabuły zmieniał się. Mam wrażenie, że wpływ miała na to Kate. Najlepsza postacią jest Dal, przyjaciel głównego bohatera. Rzadko spotykam się żeby postać drugoplanowa była ciekawsza od głównego bohatera. 


Nie napiszę, że książka to coś nowatorskiego. Dużo tu zapożyczeń i znany motywów. Większość została ładnie poprowadzona i naprawdę przyjemnie się czytało. Pojawiały się czasem jednak zgrzyty, które wpływały na odbiór. Jednym z bardziej rzucających się zapożyczeń są gadźce, które atakują w nocy, a ludzie mogą się przed nimi bronić za pomocą specjalnych kręgów. Oczywiście pojawia się również motyw tępienia oraz wygnania, np. magów, a to w podobnych powieściach wiele razy się powtarza. Czasem styl pisania przypominał mi choćby Bretta. 

Kocham cię, Kate Brightor. Zawsze cię kochałem. Jestem twój, taki, jakim mnie zechcesz. Książę czy żebrak, mąż czy kochanek. Wybór należy do ciebie i tylko do ciebie.

A co dalej? Sama treść jest dobra, ale tez miałam kilka zgrzytów. Scena się rozwija, już czuje się smród walki i bam! Rozmyślania bohaterów, a te potrafią zabić nawet najlepszą akcję. Dużo tu rozmyślań i wahania. Rozumiem, że nie każda sytuacja jest prosta, ale Minde Arnett bardzo topornie to wszystko ze sobą łączyła. 



Wydaje mi się, że książka bardzo przypadnie do gustu nastolatkom, które dopiero co poszukują swojego ulubionego gatunku literackiego. Straszy czytelnik może zostać przytłoczony ilością rozmyślań bohaterów. Nie jest to zła książka, ale gdyby dopracować płynność akcji z wewnętrznymi rozterkami, byłaby naprawdę dobra. A tak jawi się jako taki średniaczek na jeden wieczór. 


Moja ocena: 3,5/6 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz