Ufff.... Jak tu znaleźć słowa do opisu książki, w której słowa wcale nie są najważniejsze? Przeważają w niej czyny, to kim jesteśmy i jak się zachowujemy.
Jest to powieść trafiająca w samo serce. Autorka najwyraźniej ma w głębokim poważaniu, że zarwiesz nockę, serce ci stanie parę razy, a twoją duszą będzie jeździć po papierze ściernym.
Znacie to uczucie, kiedy nie możecie złapać oddechu z wrażenia? Tak, to jest właśnie taki tytuł i można przyzwać w tym momencie wiele innych, ale jedno jest pewne.
Ta książka odbierze Wam wszystko podczas czytania i pozostawi.... Bez słów
Wyjęłam fiolkę z lekarstwem z jego dłoni i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Nieznajomy miał oczy koloru whisky, o głębokim wejrzeniu, ocienione długimi, ciemnymi rzęsami. Piękne oczy.
Fabuła
Jak to bywa w historiach miłosnych, mam dziewczynę - Bree Prescott oraz chłopaka - Archer'a Hale'a. Przedstawiam Wam dwójkę ludzi, którzy pozornie nie mają nic ze sobą wspólnego. Dobrze, że tylko pozornie.
Cała historia rozpoczyna się kiedy B ucieka od swojej przeszłości i przypadkiem/zrządzeniem losu trafia do Pelion. Jest to mała mieścina rozkwitająca w sezonie letnim rządząca się swoimi prawami. Główna bohaterka pragnie odnaleźć siebie, odpocząć, przeanalizować co dalej zrobić z własnym życiem. Wraz z małą kompanką (Phoebe) szuka swojego miejsca na ziemi. Podczas torebkowego incydentu, pod sklepem, poznaje Archer'a Hale'a. Poznaje to zbyt dużo powiedziane, naocznie identyfikuje :P Po tej sytuacji chłopak zaczyna ją fascynować. Kim jest? Dlaczego się jej boi? Czemu nic nie mówi? Ciąg przyczynowo-skutkowy. Postanawia wybadać sytuację u mieszkańców. A im dalej w las, tym droga do poznania krótsza :)
Przerwałam rozmyślania, kiedy ujrzałam posiadłość Archera. Otaczał ją wysoki płot, sponad którego wystawały czubki drzew – nie sposób było zajrzeć do środka. Usiłowałam ocenić, jak daleko się ciągnie, ale z drogi trudno było to stwierdzić, poza tym las po obu stronach skutecznie zasłaniał widok. Brama była zamknięta.
Moim zdaniem
Może to dziwne, ale ostatnimi czasy rzadko mi się zdarza zarwać nockę. Szczególnie przez książkę. Nie wiem czy to ten wiek, czy co :) W przypadku książki "Brak słów" było zupełnie inaczej. Nie mogłam się oderwać. Po prostu ją wchłonęłam. Co lepsze, przeczytałam
e-book'a na lapku, a wiemy jakie jest to komfortowe.
Książka wywołała u mnie wszystko, co dobra powieść powinna. Śmiech, łzy, wzruszenie, zdumienie, szok, smutek, radość, Z zapartym tchem śledziłam co się zaraz zdarzy.
Czy B trafi do A i zmiękczy jego zamknięte serce?
Oj już nie ukrywajmy, że wnętrze to jedno, a ciałko to drugie. Ja się wcale dziewczynie nie dziwię. Tyle czasu chłopak separował się od Świata. Wszystko robi sam, mięśnie same rosną, a oczy tylko cieszą :)
Przyznam się, że niejednokrotnie zastanawiałam się jakby to było ze mną. Czy mogłabym się tak samo odseparować od ludzi? Wnioskuję - oczywiście. Wiem, na Ziemi jest pełno sympatycznych i pomocnych ludzi, jednak są też źle . Przeważnie Ci drudzy wpływają na całkowity osąd sytuacji. Kto raz się sparzy, wiem o czym mówię. Sytuacja jest mi o tyle bliska, ponieważ sama mam ostatnio duży dystans do gatunku ludzkiego. Coś co kiedyś mnie nie obchodziło, teraz mnie przerażą. Zaczęłam dostrzegać zapatrzenie w siebie
i bycie wygodnym. Wytykanie błędów u innych, zamiast im pomóc. Kto w życiu nie narozrabiał, niech pierwszy rzuci kamieniem... Mam wrażenie, że empatia zanikła, a większość działań jest pod publikę. Nie mówię, że wszyscy tak mają - ale większość. Kiedyś w ciągłym centrum zainteresowania, teraz wycofuję się z tego.
Fałsz zaczął wywoływać u mnie wysypkę. Nie podoba mi się ta nowa rzeczywistość. Utopienie drugiego człowieka w łyżeczce wody - norma...
Drgnął, a potem znieruchomiał. Gdzieś nieopodal zaszczebiotał ptak, a spomiędzy drzew rozniosło się echo odpowiedzi. Zamknęłam usta i uśmiechnęłam się. Archer zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów i zmrużył oczy. Podziwiałam jego gładki, wyrzeźbiony tors i twardy brzuch. Nigdy wcześniej nie widziałam na żywo takiej muskulatury. Cóż, nikt nie powiedział, że odrobinę dziwny, milczący pustelnik nie może mieć pięknego ciała. I dobrze.
Wracając jednak do wątku z książki :)
Archer uciekł od ludzi. Ich obłuda go odstraszyła. Zbyt wiele wycierpiał w swoim życiu, żeby teraz mógł normalnie egzystować. Wycofany, walczy ciągle ze swoimi demonami. A ile on ich ma....
Nigdy bym nie pomyślała, że przeczytam taką historię. Stwierdzam definitywnie, iż A ma dupę ze stali albo tytanu lub czegoś podobnego.
B mimo skomplikowanej przeszłości patrzy pozytywnie w przyszłość. Stara się pomagać i żyć chwilą.
I to właśnie te dwa, na pozór zupełnie inne światy, trafiają na siebie, aby stworzyć coś spektakularnego :) Pomagają sobie nawzajem, uczą ponownie życia i jak być szczęśliwym.
Najbardziej chyba w całej historii podoba mi się fakt, iż ratują się wzajemnie. Przed złem, ciemnością. Odnajdują poczucie bezpieczeństwa w momencie kiedy sami nie wierzą w istnienie takiego uczucia.
Historia napędzana jest powłóczystymi spojrzeniami poruszającymi serce, śmiechem, pasją oraz seksualnością A. Oj, ok, nie ukrywajmy. Jak przeczytacie to sami mi przyznacie rację, poklepiecie po głowie i podacie żelki :D
Pisząc recenzję przypomniałam sobie jak się czułam zaraz po skończeniu e-book'a. Wyprana
z uczuć to idealne stwierdzenie. Jakby ktoś wyciągnął mi emocjonalne bebechy i wykręcał je przy każdej stronie. Nad tym nie da się zapanować. Temu trzeba się poddać. Uwielbiam, od czasu do czasu, dostać takiego mentalnego kopa!
Autorka jest dla mnie wyciskaczką duszy. Potrafi sponiewierać sercem jak mój pies swoim ukochanym, pluszowym szczurem. Nie wiem jak ona to robi, ale im bardziej poznajemy A, tym bardziej odczuwamy. Empatia na najwyższych obrotach. Nie da się nad tym zapanować. Im dalej
w las, tym więcej trupów. A do tego Mia wprowadza fenomenalne zwroty akcji. Dla mnie są w książce dwa ważne momenty kiedy odsunęłam się od laptopa z miną - AYFKM?
Do tego, on jest taki inny. Patrząc na dzisiejszych karków, skejtów, dresów, Justin'ów Bieber'ów, gotów - Archer jest prawdziwy. Doskonale męski, a do tego nie sobie z tego sprawy :) Większość rzeczy poznaje po raz pierwszy, więc dodatkowo rozczula wizja małego chłopca odkrywającego Świat :)
Przyglądałem się jej, usiłując zrozumieć. Walczyłaś, Bree, powiedziałem wreszcie. Przetrwałaś. Walczyłaś o przeżycie i udało ci się. Tego właśnie chciał twój tata. Nie chciałabyś tego samego dla ukochanej osoby?
Były sceny przeciągane, znalazły się także przesłodzone, jednak cała reszta je przykrywa. Stają się tak mało ważne. I może wkurzają kiedy je czytamy, ale za chwilę otrzymujemy istną petardę, więc reszta nie ma znaczenia.
Książka jest fenomenalna. Polecam każdej osobie, która chce spojrzeć na swoje życie z perspektywy. Co by było gdyby? Dostrzec,
że inni mogą mieć gorzej. Docenić to co się ma. Ukazuje jak wiara, miłość, pasja i działanie - mogą zdziałać cuda :)
Moja ocena: 5,5/6 (przeciąganie scen jednak musiało trochę zabrać)
Moja recenzja powstała na potrzeby przedpremierowej akcji organizowanej przez Wydawnictwo Otwarte oraz Książkowe Kocha, Nie kocha :) Dziękuję za możliwość brania udziału w tak wyjątkowym wydarzeniu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz